środa, 28 maja 2014

Jakże jestem "zakochana" w służbie zdrowia

Pamiętam bardzo dobrze czas, kiedy po niefortunnym upadku, spowodowanym przez naszą owczarkę (czy ktoś jeszcze pamięta Ogarcię?), wylądowałam w szpitalu ze wstrząśnieniem mózgu.
Na oddziale spędziłam tydzień. Może dwa?
Jaka była największa przykrość jaka mnie spo Gdy tkała i której byłam świadoma? To że moja siostra nie mogła wejść na oddział. Gdy przyjeżdżała z rodzicami, musiała zostać na dworzu. Stała pod oknem i machała do mnie.
Nie odczułam zbyt boleśnie tego, że w nocy nie było mamy. Na oddziale byłam na specjalnych warunkach, pielęgniarki były na każde skinienie. Gdy się budziłam Tata już był. A popołudniu do późnego wieczoru, Mama była przy łóżku.
Wczesne lata 90-te niosły ze sobą obostrzenia, które teraz są nie do pomyślenia. Rygorystynie przestrzegane godziny odwiedzin, zakazy wnoszenia różnych artykułów spożywczych.
Jedyna rzecz, która nie uległa zmianie to dzieci.

czwartek, 22 maja 2014

Gówniana sprawa

Miś jest cierpiący. Wprawdzie wcale po nim tego nie widać, ani oznak na ciele nie ma. Jednakże pieluchy twierdzą inaczej. Nie jest dobrze.
Dużo wody, dominacja zieleni i galaretkowate grudy. Obrzydlistwo. A do tego ten smród. Jakby coś gniło od miesiąca.
I tak, ponawiamy wizyte u lekarza. Leki, które dostaliśmy, najwyraźniej nie działają tak jak powinny. A i sam Miś ma problem z ich przełknięciem.
Zdecydowanie nie znalazły aprobaty :)
Jakby tego było mało, doktorki kazały nabiał odstawić. A Miś mleczny jest. Kolacji jeść nie chce, obiadów zresztą też. Pije tylko wodę i tęsknym wzrokiem zerka w kierunku swojej butelki.
I cóż począć?

Ale abstrachując nieco od tematu, gdy wracaliśmy dziś do domu z małych zakupów, udeżył mnie znacznie pewien widok.
Słońce na niebie biczuje promieniami. Temperatura w cieniu pokazywała 28'C.
Zegar wskazywał godzine 13 z minutami.
A tu idzie sobie kobita, pcha z wysiłkiem wózek, w którym spało dziecko nie duże. Zapytacie, co w tym widoku takiego złego? Powiem Wam. Pełna eksponacja biednego dziecka na promienie słońca. Żadnego nakrycia głowy, żadnego daszku, żadnego cienia.
Matka oczywoście odziana i chroniona przed pogodą. Oksy na nosie, czapa na głowie. Czy to mnie pokićkało, że się zdziwiłam, czy raczej moje oburzenie jest słuszne? W sumie teraz to już sama nie wiem.
Choć zauważyłam, że to dość popularne zjawisko.

czwartek, 8 maja 2014

Rome welcome to!!

Jestem pełna obaw.
Co zastanę, gdy wrócę do domu?
Pierwszy raz od 13 miesięcy zostawiam moich chłopaków samych w domu.
Pozazdrościłam trochę swoim Siostrom. Jedna na stałe mieszka za granicą, druga dopiero co była na Hawajach a trzecia ma w planie Paryż i leżenie bykiem w Grecji. Też tak chcę.
Tatuś się zlitował i zabiera mnie do Rzymu! Na cały weekend! Będzie to co lubię najbardziej: zwiedzanie, zwiedzanie, zwiedzanie i dużo łażenia (chodzić lubię mniej).
Udało mi się nawet przyjaciółkę namówić.
Raz już zrobiłyśmy sobie taki wypad. Tylko my dwie i pełen autokar obcych ludzi ;) Wtedy naszym celem była Praga. Wiesz kochana, że to już 8 lat?? A pamiętam, jakby to było wczoraj. Szczególnie jak w spożywczym o dowody nas proszono :)
Już nie mogę się doczekać. Najgorsze jest to, że w sumie nie wiem co spakować. Niby jest tam bardzo ciepło, niby prognozę można sprawdzić, jednak człowiek wciąż ma dużą granicę tolerancji na te prognozy.  Walizka ogranicza możliwości bagażowe, więc muszę wszystko dobrze przemyśleć. Już dziś wyjeżdżam z domu, a pakować się jeszcze nawet nie zaczęłam ;)

Wierzę, że dziecko nie umrze mi z głodu i że nie zapłacze się na śmierć, bo przecież zostaje z Ojcem.
Tylko co się będzie w domu działo?

W przyszłym tygodniu będzie relacja. Z wycieczki i z powrotu - co zastanę?

niedziela, 4 maja 2014

Samo_Się! Odcinek 3

Miniony tydzień minął nam pod hasłem: Balonowa zabawa małych i dużych.


Balonów nie musieliśmy daleko szukać. Zostały nam z urodzin Misia u Dziadka.
Mały lubi balony. Szczególnie ściskać je do oporu. Niestety pierwszy balon nie pożył zbyt długo :)
Zapraszamy na relację z naszej zabawy z balonami.

#100happydays

Każdy dzień jest inny. Czasem wydaje się nam, że dni zlewają się w jedną jednolitą, mętną masę i nie jesteśmy wtedy określić czy coś ciekawego się wydarzyło. Wkradająca się w nasze życie rutyna sprawia, że nie dostrzegamy małych rzeczy, które nas cieszą.
Oczywistym jest, że radością życia są dzieci, przyjaciele, rodzina. Jednak jedni bardzo ucieszą się na widok biedronki, a drudzy z wysokiej premii.
Pewna pani, klasyk gatunku, stwierdziła kiedyś, że pieniądze szczęścia nie dają, ale zakupy za nie zrobione.
Radujmy się, zatem, każdego dnia, każdą chwilą. Promieniem słońca bądź smakiem pomarańczy.

sobota, 3 maja 2014

Majówka

Majówka kojarzy się każdemu z pięknym słońcem, wysoką temperaturą powietrza i brakiem wiatru. W tym roku zawiodłam się boleśnie. Moje wyobrażenie majówki w zderzeniu z rzeczywistością, boleśnie sprowadziło mnie na ziemię. Zaintrygowani?