sobota, 3 maja 2014

Majówka

Majówka kojarzy się każdemu z pięknym słońcem, wysoką temperaturą powietrza i brakiem wiatru. W tym roku zawiodłam się boleśnie. Moje wyobrażenie majówki w zderzeniu z rzeczywistością, boleśnie sprowadziło mnie na ziemię. Zaintrygowani?

I słusznie! Jednakże żartuję :) Nie było tak źle, biorąc szczególnie pod uwagę fakt, że to jeszcze nie koniec.
Najgorszy był chyba czwartek.
Oczywiście byliśmy na działce. Oj, będę żałować i to bardzo decyzji o chęci posiadania takowej. Mimo, że poranek zapowiadał się słonecznie, to światełko szybka zaszło chmurami a zimny podmuch skutecznie zniechęcił do pozostania na zewnątrz.Nie mniej, jednak Misiek był zachwycony możliwością brodzenia w błocie ;)
Piątek, jako dzień wolny od wolnego, obligował do zakupów. Skorzystałam, a co tam! Misio spędził ten czas ze Ślubnym. A, że odwiedzili nas znajomi, wyruszyli na podbój Gdańska. Tak, zmarzli.

Majówki mają też coś takiego jak przyciąganie ludzi do siebie. Chęć spotykania się jest wtedy ogromna. A bo te kilka wolnych dni bardzo sprzyja - uzasadnionemu alkoholizowaniu się. Myśmy też przyciągnęli ludzi. Wpierw jednych, potem drugich. Była więc pełna chata. Aż do dzisiejszego popołudnia. Gdy wyjechali ostatni goście, zostaliśmy z Misiem sami. Ślubny dyżuruje w robocie. No i się zrobiło cicho, pusto i jakoś tak smutno.

Nie jestem gdynianką z urodzenia, a co za tym idzie, moi długoletni przyjaciele i znajomi nie są na wyciągnięcie ręki. Za każdym razem, gdy się spotykamy, niezmiernie się cieszę.
I jak widać, Misiu również wyciąga co najlepsze z tych spotkań ;)

Mamo, czy ten daszek wytrzyma?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz