poniedziałek, 20 stycznia 2014

Miniony weekend...

...oprócz białości za oknami przyniósł również pewne postępy w rozwoju Misia.

To może od początku.
Miś jak wiadomo, wiele imion ma. To najczęściej używane to właśnie Miś, to mniej - Łukaszek. Przez Dziadka nazywany czasem Rafałem (dlaczego? nikt tego nie wie, Dziadek pewnie tez nie do końca).
W każdym razie od czasu pewnego, Misiaczek nasz dość pewnie radzi sobie na dwóch nogach, pod warunkiem że pod ręką ma coś stabilnego (mebel bądź Matkę). Minionej soboty zauważyliśmy, że chętniej sięga po swojego pieska chodziko-jeździka. I tak powstał film jak Miś idzie asekurowany przez rodziców. Końcówka dość nie fortunna, ale płacz szybciutko minął, a Maluszek powrócił do swojej zabawki nie zrażony.


Niestety podczas dodawania filmu wystąpił błąd :/ A szkoda. Bardzo chciałam się pochwalić, jak Mały zapierdziela :)

 Kolejnym punktem programu, było obklejenie kanapy na nowo filcem by nie porysowała podłogi przy przesuwaniu. Oczywiście Miś dzielnie pomagał, gdy rodzice tę kanapę przewracali na boczek i przenosili na drugi koniec pokoju.
A gdy Tata musiał dokonać drobnych napraw przy oknie, nie odstępował go na krok. Może nie widać tego na zdjęciu, ale możecie uwierzyć mi na słowo, że bardzo głośno Tacie kibicował i domagał się by także być po tej drugiej stronie szyby :)


Do mniej przyjemnych, muszę zaliczyć ostatnią niechęć do spania. Pierwsze drzemki, tak do 12 to z krzykiem przyjmuje. Jednak tzw. popołudniowej odmawia kategorycznie. Nosimy go na zmianę i lulamy. Nucimy kołysanki i inne dźwięki. Nic. Czasem przymknie oczko ale po 5 minutach znów płacz. Potem wybudza się totalnie i jest już gotowy do dalszych zabaw. Ot, taki psikus :)

Całe szczęście w nocy lepiej śpi, jak się już wywalczy ten sen.
Choć dzisiejszej nocy zaserwował Matce 2 godzinną przerwę w spaniu. Jak obudził się z płaczem o 23 tak Matka zasnąć nie mogła bo czuwała, a Młody równiutko co godziny znowu ryk. A gdy przyszedł, tak oczekiwany sen, nastała 6 i Ojciec zwlókł się z wyrka. Rabanu narobił bo "o zabawkę się potknąłem" (no tak, bo jakbyś wieczorem pozbierał to byś się z rana nie potykał). Na szczęście Misia nie obudził. Pospaliśmy do 0830.

A Matka ma plan, który zrealizuje o ile Ojcu uda się dzisiaj naprawic szybę w samochodzie.
Ot, taki peszek, że jakiś zbłąkany kamyczek trafił nam w przednią szybę i robił dziurkę. Nie dużą, nie na wylot nawet ale taka tyci-tyci, z której to zaraz jakiś dziwny bąbel się utworzył i wygląda to na dość poważną dziurę. Całe szczęście są magicy, którzy takie cuda naprawiają i całej szyby wymieniać nie trzeba...bo wtedy to już na pewno planu bym w tym tygodniu nie zrealizowała.

A od 2 lutego...mamy gościa!!

2 komentarze:

  1. a gdzie jedziecie?
    Matka - lepsze zdjęcia robisz :D
    Fajnie Łukaszek idzie na przód, goni Bartka :)
    Najpierw Łukasz raczkował - Bartek nie,
    potem Bartek biega, teraz Łukasz zaczął :)
    I tak na zmianę :)
    buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, jakoś się tak poskładało, że chłopaki nie mogą się zgrać w czasie :)

      Usuń