poniedziałek, 27 stycznia 2014

To zacznijmy od początku...

...poprzedniego tygodnia.
Poniedziałek:
Po niedzielnej rozmowie telefonicznej z Dziadkiem, doszłam do wniosku, że skoro On wybiera się na urodziny przyjaciela to wypadałoby sprezentować mu super prezent. W Elblągu Dziadek go nie dostał więc znaleźliśmy na Allego. Zadzwoniłam, zamówiłam i umówiłam się na odbiór na wtorek.

Wtorek:
No to skoro powiedział się A to trzeba powiedzieć B. Spakowaliśmy manatki i w drogę. Odebraliśmy prezent i ruszyliśmy do Elbląga. Miała to być niespodzianka, ale w rodzinie tajemnicy utrzymać nie można :) Bo się nie da!!
Zajechaliśmy, wszyscy nas witali. Alusia przeszczęśliwa, że ma kompana do zabawy. Miś zachwycony.
Środa:
Co żeśmy robili w środę? Zakupy! I tartę z owocami. Tarta się trochę przypiekła.
A że był to również Dzień Dziadka to dzieci przygotowały dla Dziadka życzenia, rysunek i pozowały do wspólnego zdjęcia :)

Treść życzeń:
"Kochany Dziadku,
W dniu Twojego święta składamy Ci życzenia zdrowia i długowieczności oraz cierpliwości do nas.
Twoje wnuki,
Alusia i Łukaszek"

Rysunek:

 
 Muszę powiedzieć, że dzieci same to narysowały w aplikacji do rysowania. Były bardzo zgodne co do ilości kresek, które każde z nich stworzyło :)
Mali artyści nam rosną, hehe.
Zdjęcie: -------------------------------------->>>
Ciężko było zebrać je w taki sposób by zmieściły się oboje w kadrze.
W końcu trzeba było je posadzić w jednym miejscu i szybko pstrykać :)

W każdym razie Dziadkowi się podobało, a żeby nie było otrzymał jeszcze jakiegoś słodycza. Bo przecież Dziadek łasuchem jest :)




Dziadek pojechał na urodziny. Po trzech (?) godzinach wrócił. A jak prezent? "Wszyscy byli zachwyceni!!" Zapytacie zatem, co to było? Odpowiem. Drewniana replika herbacianego klipra Cutty Sark. Długość kadłuba: 108 cm. Piękny.
Czwartek:
Było tak zimno, że jakaś masakra. O wychodzeniu mowy nie było, więc dzieciaki kisiły się w domu.
Nic ciekawego się nie działo.
Piątek:
Odwiedziła nas Babcia Ali. Babcia G. jest pediatrą więc korzystając z okazji, że przyszła pokazałam jej Misia. Od jakiegoś tygodnia nam pokasłuje. Obejrzała i stwierdziła, że osłuchowo czysty ale w gardziołku już nie. "Zęby idą więc się ślinka zbiera" i zapisała kropelki.
To leczymy i płuczemy.
Pojechaliśmy też na wizytę do Moni i Ali (w naszym najbliższym otoczeniu sąsiedzko-przyjacielsko-rodzinnym są aż 4 Ale. Zaczęłam więc je numerować). Niestety Ali nr 4 nie spodobał się Miś. Nie dziwię się, w końcu jest bardzo natarczywy :) 
Dojechał do nas Ślubny i rodzinka znów była w komplecie.
Sobota:
Wizyta u Anetki. Matka jak wiadomo lubi Anetkę bardzo, więc pojechała do niej sama. Ślubny został z Misiem w domu. Pogadałyśmy sobie jak zwykle, namiętnie i obgadując wszystko i każdego ;) A że była umówiona to nie mogłyśmy spędzić całego dnia na gadaniu. Może nas odwiedzi w nadchodzący weekend to nadrobimy :)
No i oczywiście hit dnia. WITAJCIE ZĘBY NR 7 I 8 !!!!!
Ślubny twierdzi, że zaraz następne wyjdą. Nic nie widzę wprawdzie ale ilość śliny świadczy o tym, że Ślubny ma rację.
Niedziela:
Czas powrotu do domu. Gdy Matka pakowała manele, Miś się relaksował :)
 W drodze powrotnej zahaczyliśmy o IKEĘ (czy tak to się odmienia?). Aż w końcu domek, kochany domek :)


Koniec.



  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz