Mamy Grudzień (bardzo odkrywcze) i spodziewać by się mogło, że powinien sypać śnieg. Hmm...któregoś roku, już nie pamiętam którego, był przypadek, że choina ubrana, lampki rozwieszone mrugające, Mikołaj do "drzwi" puka (do nas akurat w komin, ale są osoby u których pukanie odbywało się w okap), a śniegu jak nie było, tak nie pojawił się aż do Sylwestra. Dopiero gdzieś przy Wielkiej Orkiestrze się ujawnił, zakamuflowany skubaniec.
W tym roku, na chwilę obecną, na spodziewajkach się kończy. Szaro, buro i ponuro, wietrzenie lokalnie i mroźno globalnie. A może ja to tak tylko odczuwam. Powszechnie wiadomo, że Matka Polka zmarźlakiem jest, lubi ciepełko i słoneczko, a najchętniej to by wyjechała w jakieś ciepłe kraje na całą polską zimę, początek wiosny i końcówkę jesieni. Czasem to nawet cały rok by dupsko wygrzewała na jakiś Bahamach.
Ech, pomarzyć ładna rzecz.
Jadę z Tobą! :)
OdpowiedzUsuńśnieg lubię, ale zimna juz nie, więc zabiore na Bahama słoik śniegu.
Myślisz, że dojedzie w całości? :D
Jak nie sprawdzimy to sie nie dowiemy :)
OdpowiedzUsuń