Dzisiejszy dzień przebiegał błogo, lecz nie leniwie. Junior obudził się o przyzwoitej porze - 0730. Łaskawie doszliśmy wspólnie do zdania, że Ojcu należy się troszkę więcej snu - skoro już jest na urlopie - i zgodziliśmy się by pospał do 0900.
Następnie po wspólnym śniadaniu i chwili dla zabawy, Junior uznał, że czas najwyższy na przedpołudniową drzemkę. Gdy ta dobiegła końca, Ojciec zapakował Syna i wyruszyli na podbój, z leksza, podmarzującego świata. Gdzie byli - to tylko ich słodka tajemnica :)
Matka w trakcie nieobecności miała chwilę na ogarnięcie przybytku. Głównym celem było odkurzenie bo Junior źle znosi nasz odkurzacz, lecz chłopaki za szybko wrócili i odkurzyć się już nie udało.
Miłym akcentem była wizyta Dziadka (Matczynego Ojca). Posiedzieliśmy, pogadaliśmy i rozeszliśmy się do własnych zajęć. Dziadek do domu, Ojciec na kanapę, Matka z Juniorem na podłogę.
Ach, w sumie to był dobry dzień.
Ach Ci ojcowie.. zawsze im za mało snu ;)
OdpowiedzUsuńZa dobra jesteś dla niego ;P (ja dla swojego w sumie też) :)
Fajnie, że jesteś. Mam nadzieję, że wciągnie Cie blogowanie tak jak mnie :)