sobota, 14 grudnia 2013

Dzień pełen wrażeń

Pierwszy raz miałam okazje doświadczyć zjawiska "wymianki" ciuchowej.
Przygotowałam wczoraj kilka, nie noszonych już przez mnie rzeczy. Wśród nich był również kożuch, który ostatni raz miałam na sobie z jakieś 8 lat temu. Wisiał mi w szafie i tylko miejsce zabierał.
Jednak, gdy mój szanowny Ślubny zaczął przeglądać rzeczy które przeznaczyłam na wymiankę stwierdził:
- Taki piękny kożuch i chcesz go wyrzucić?!

- Nie wyrzucić, tylko przekazać. Mi już nie jest potrzebny a komuś może się jeszcze przydać.
- Bzdury gadasz. Przerobie go na kufajkę. Zostaje!
- Po co Ci to? Mało masz rzeczy?
- Zostaje i koniec. Nie wyrzucisz dobrego kożucha!
- Przecież nie wyrzucam!! Przekazuje! A jak nikt nie weźmie to organizatorzy zawiozą do domu samotnej matki - tam na pewno się komuś przyda.
- Nie zgadzam się. Schowaj go! - i zabrakło w tym miejscu już tylko "to rozkaz!".
Kożuch został.
A dziś zapakowałam wszystko w przepastną torbę i ruszyłam w drogę. Umówiłyśmy się z Żanetą, więc zgarnęłam ją po drodze.
Na Morenę trafiłyśmy w zasadzie bez problemów. Dziękuję GPS :)
Wyłożyłyśmy nasze rzeczy i zaczęłyśmy przeglądać ciuchy innych. Osobiście szłam tam z nastawieniem, że robię czystkę w szafie więc specjalnie nie brałam innych ubrań. Tylko dwie bluzeczki dla Aluni i jakąś sukienkę oraz czapę i spodenki do tarzania się po podłodze dla Misia.
Ale wymęczyłam się okrutnie :) Fajnie było i mam nadzieje, że na następne szafingi też się wybiorę.
A no tak, losowanie nagród nawet było! Ha! A co, mnie również udało się wylosować. Ręcznie robione dwie ozdóbki na choinkę. Oczywiście już wiszą. Wraz ze ślicznym aniołkiem od Żanety. Dziękuję raz jeszcze kochana. Misiu też bardzo dziękuje za lewka. Od razu go wycałował :)
Byliśmy z Misiem (a raczej ja + Miś, bo tata nie lubi i miał lepsze rzeczy do robienia) z wizytą u sąsiadki, która jest szczęśliwą mamą 16-sto miesięcznego chłopca. Kawka, herbatka, ploteczki, pitu pitu...A dzieciaczki przypadły sobie do gustu i grzecznie się bawili. Misio brał zabawkę to JJ też ją chciał. Misio sobie siedział w namiociku to JJ też chciał. Cierpliwość takich małych chłopców szybko się kończy, wie to każdy kto ma synka, więc JJ chwycił Misia za włosy, a to go uszczypnął, a to zabrał chrupka. Jednak dzieci zmienne są i zaraz się odmieniło, więc kolejny chrupek lądował przed noskiem Misia bo JJ uznał że teraz się podzieli, a to przynosił mu kolejne swoje zabawki, bądź rozśmieszał wychylając się ze swojego łóżeczka. Lecz najzabawniejszą rzeczą, która spowodowała dziki i niepohamowany śmiech u mojego brzdąca, to gdy JJ chwycił za szczotkę do włosów mamy i zaczął uderzać w deskę sedesową (oczywiście bardzo szybko szczotka została mu zabrana, jednak kilka bam było). JJ to rozkoszny chłopiec, bardzo energiczny i zawsze, gdy go spotykamy ładnie się do nas uśmiecha.
I tak wieczór upłynął nam na miłej zabawie, po której nastąpiły zwyczajowe wieczorne procedury dążące do uśpienia naszego Niedźwiadka. Jakoś dziś nie protestował. Jak miło z jego strony.
Na zakończenie jeszcze dodam "słit focie"
Którą zabawkę by tu wybrać?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz