Zbliża się lato, więc wypadałoby zadbać o swoje ciało na tyle by wstyd nie było się ludziom na plaży pokazać. Przewijka już szuka motywacji, ja jeszcze mocno o niej myślę ;)
Jak to mówią mądrzy - nic się samo nie zrobi - więc zaczęłam od diety. Wiem, że aktywność fizyczna jest równie ważna, ale u mnie jakoś zawodzi.
Ostatnie dwa tygodnie mały przesiedział w domu na antybiotyku - a dokładniej to na dwóch. Rowery więc odpadły. Zażywaliśmy zaś drobnych spacerów. Dziś jedynie, w ten ukrop, pozwoliliśmy mu chwilkę pobiegać po tarasie wśród kropiącego deszczyku. Był zachwycony :)
Ćwiczenia przed telewizorem/komputerem również odpada, gdy w zasięgu wzroku znajduje się Misio. Mi tam on wprawdzie nie przeszkadza, ale gdy on widzi, że matka się po podłodze wije i akrobacje odstawia, postanawia dołączyć do zabawy i na matkę się rzuca.
Się tak czasem zastanawiam, jak te kobiety które przedstawiają na fejsbukach swoje metamorfozy, funkcjonują w ciągu dnia naprawdę. W jaki sposób organizują sobie czas, że mają go i na ćwiczenia i na przygotowywanie dietetycznych jedzonek. Dodatkowo sprawdzają się jako matki i gospodynie domowe. Niestety dla mnie jest to nie do ogarnięcia.
Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że gdy nie opanuje tego w jakiś sposób to moje ciało wymknie mi się spod kontroli już totalnie i żadne modlitwy nie pomogą.
A tak z innej beczki. Rodzina mi się powiększy. Wprawdzie nie ja zostanę szczęśliwym rodzicem ale dwójka z mojego kuzynostwa. Dzieci powinny urodzić się jakoś w podobnym terminie. No jestem bardzo ciekawa jakiej płci będą.